polski. Język lektora. polski. 45, 24 zł. zapłać później z. sprawdź. 53,35 zł z dostawą. Produkt: Film Koszmar z Ulicy Wiązów / Oszukać przeznaczenie 4 płyta Blu-ray. kup do 13:00 - dostawa jutro. Bo „Koszmar z ulicy Wiązów” to po prostu jeden z najsłynniejszych horrorów w historii kina i film-symbol lat 80. Powstało aż sześć sequeli „Koszmaru…”, w których Fred (dla przyjaciół Freddy) Krueger ściga oszalałe ze strachu nastolatki i wygłasza swoje sarkastyczne komentarze, zanosząc się maniakalnym śmiechem. Czworo nastolatków - Julie (Jennifer Love Hewitt), Helen (Sarah Michelle Gellar), Barry (Ryan Phillippe) i Ray (Freddie Prinze Jr.), wraca z festynu z okazji święta 4 lipca. Droga jest praktycznie pusta, ciemna noc, pijany Barry wygłupia się w samochodzie i przez niego na chwilę Ray traci panowanie nad kierownicą. W tym momencie na ulicę. Koszmar z ulicy Wiązów 6 Freddy nie żyje - Koniec koszmaru - (1991) 01:27:29. Koszmar z ulicy Wiązów 1 1984. Koszmar minionej zimy (2002), Cały film PL 720p . „Koszmar z Ulicy Wiązów” zawładnął wyobraźnią widzów wiele lat temu i od tamtej pory jest uznawany za jeden z najpopularniejszych i najbardziej przerażających horrorów. Czy to możliwe, że jego fabuła nie jest do końca fikcją? Wielki sukces Freddy’egoPrawdziwa historia Wielki sukces Freddy’ego Wes Craven napisał i wyreżyserował „Koszmar z Ulicy Wiązów” na początku lat 80. Budżet filmu wyniósł niecałe 2 miliony dolarów, a zarobił tyle, że uratował wytwórnię New Line Cinema przed bankructwem. Doczekał się wkrótce serii kontynuacji, które również odniosły spory sukces. Zobacz również: Przeczytaj prawdziwą historię, na której oparto film „Obecność 2” Prawdziwa historia Każdy pisarz czy autor scenariuszy czerpie jednak inspirację z rzeczywistości. Podobnie było z Cravenem. W jednym z wywiadów opowiedział, skąd przyszedł mu do głowy pomysł na „Koszmar z Ulicy Wiązów”: „To była seria artykułów w LA Times, trzy krótkie teksty o mężczyznach z południowo-wschodniej Azji, pochodzących z imigranckich rodzin, którzy zmarli w samym środku koszmaru sennego – gazety nigdy tych zdarzeń nie połączyły, nigdy nie powiedziały 'Hej, mieliśmy już taką historię’„. Jak wyjaśnił reżyser, trzeci z mężczyzn był synem lekarza. Miał około 21 lat. Wszyscy członkowie jego rodziny mówili mu: „Musisz spać„, a on odpowiadał: „Nie, wy nie rozumiecie. Miałem już wcześniej koszmary – to coś innego„. Mężczyzna otrzymał pigułki nasenne, ale ich nie wziął, tylko próbował nie zasnąć. Wytrzymał tak około tygodnia. Pewnego razu nie wytrzymał i podczas oglądania telewizji z rodziną po prostu zasnął. Wszyscy się ucieszyli, po czym zanieśli go do łóżka i poszli spać, przekonani, że to koniec zmartwień. W środku nocy jednak usłyszeli hałasy i krzyki z pokoju mężczyzny. Kiedy wbiegli do środka, on już nie żył. Autopsja nie wykazała ataku serca ani innych znanych medycynie przyczyn – po prostu nagle zmarł. W szafie znaleziono ekspres do kawy, dzięki któremu mógł zachowywać przytomność, a także schowane tabletki nasenne. „Przez cały rok byłem pod wrażeniem tej historii, aż wreszcie pomyślałem, że powinienem coś napisać o podobnej sytuacji„, dodał Craven. Czy to możliwe, że tych mężczyzn nawiedził demon? A może mieli jakąś nieznaną przypadłość? Tego już się nie dowiemy. Strach pomyśleć, jak bardzo można się czegoś bać, żeby wytrzymać tydzień bez snu… Zobacz również: 10 najstraszniejszych horrorów ostatnich lat (źródło: Kliknij, aby ocenić ten post! [Całkowite: 5 Średnia: 5] Przyznać szczerze trzeba, że film Cravena nie zestarzał się zbyt dobrze pod kątem aktorskim i fabularnym, ale to jedyne aspekty, w których ustępuje najlepszym współczesnym produkcjom przynależnym do gatunku horroru. "Koszmar z ulicy Wiązów" potrafi bowiem ciągle sugestywnie straszyć, jest cudownie innowacyjny pod względem realizacyjnym i posiada coś, czego większość dzisiejszych filmów grozy jest niestety wyzbyta – potrafi sprawić, iż na skutek ekranowych wydarzeń widz zajrzy w głąb siebie, przeżywając swoiste katharsis, które pozwoli mu lepiej radzić sobie z własnymi lękami. Założenie było bardzo proste: rzucić kilkoro głównych bohaterów – w wieku nastoletnim, jak na ówczesne slashery przystało – na pożarcie potworowi z ich własnych snów. Freddy Krueger to zgładzony lata wcześniej seryjny morderca dzieci, który jakimś cudem zdobył moc zabijania ludzi w trakcie ich snu – śmierć w ramach surrealistycznego koszmaru oznacza jednocześnie koniec życia w rzeczywistości. Wyjaśnianie istnienia Freddy'ego nie ma tu większego znaczenia, a racjonalne myślenie nie znajduje przełożenia na wydarzenia rozgrywające się na ekranie. W trakcie dekady poprzedzającej premierę "Koszmaru z ulicy Wiązów" thrillery i horrory uświadomiły ludziom, że nie mogą już nigdzie czuć się bezpieczni, tym bardziej we własnych domach, ale nikt im jeszcze w takiej formie nie odbierał bezpieczeństwa we własnych umysłach. Czy może bowiem być coś bardziej intymnego i osobistego niż ludzkie sny, które są niezgłębioną po dzień dzisiejszy skarbnicą wiedzy i ludzkiej psychologii – wypadkową różnych funkcji mózgu oraz wszelakich emocjonalnych przeżyć? "Koszmar z ulicy Wiązów" - kadr z filmu Człowiek nie zasypia przecież po to, by się bać, lecz żeby odpocząć od zgiełku codzienności oraz intensywności myślenia, pozwalając podświadomości przejąć na chwilę kontrolę. Craven, który na studiach interesował się prymitywnymi ludzkimi lękami na przełomie różnych kultur (jedną z naszych największych obaw jest irracjonalny strach przed rozszarpaniem przez zwierzęce szpony), brutalnie wkroczył w tę dotąd nietykalną sferę ludzkiego życia. Zbezcześcił ją wisielczym humorem, splamił hektolitrami krwi, pozbawił niewinności sugestywnymi obrazami surrealistycznej przemocy oraz sprawił, że po seansie wielu widzów miewało koszmary i zaczęło zupełnie inaczej spoglądać na kwestię marzeń sennych i tego, co mówią o danym człowieku. Raz… Dwa… - Freddy już Cię ma Geniusz Cravena polegał nie tylko na trafieniu z tematem w odpowiedni czas, lecz również na tym, że Mistrz Amerykańskiego Kina Grozy potrafił skutecznie połączyć sceny oparte na efektownych oraz innowacyjnych trickach (groteskowy fragment, w którym Krueger ma kilkukrotnie dłuższe ręce, sekwencja z Glenem zamieniającym się w gejzer krwi) z budowanym subtelnymi środkami sugestywnym kinem grozy (zarys głowy i szponów Freddy'ego wyłaniających się ze ściany, scena ze szponami wynurzającymi się z wanny w trakcie kąpieli Nancy). I doskonale rozumiał jedną z podstawowych zasad kina, że czasami mniej znaczy więcej – dlatego też fizycznie Freddy Krueger pojawia się na ekranie łącznie tylko przez siedem minut, ale jego obecność jest odczuwalna w każdym pojedynczym kadrze "Koszmaru z ulicy Wiązów". Foto: Materiały prasowe Johnny Deep w filmie "Koszmar z ulicy Wiązów" - kadr Kiedy go natomiast widzimy w pełnej krasie – ze spaloną twarzą (twórcy "inspirowali się" zdjęciami ofiar pożarów), koszmarną rękawicą z czterema ostrzami, kultowym kapeluszem oraz jeszcze bardziej kultowym czerwono-zielonym swetrem (podobno dla siatkówki oka są to dwa skrajne kolory) – trudno czasami opanować odruchowe wzdrygnięcie. Krueger miał być zresztą w założeniu "cichym" mordercą (na wzór Michaela Myersa z serii "Halloween" oraz Jasona Voorheesa z kolejnych "Piątków 13-ego"), który straszy wyglądem i nie posługuje się żadnymi znanymi ludzkimi motywacjami. Dopiero w późniejszych odsłonach (w ciągu 10 lat powstało 6 kontynuacji oraz serial telewizyjny, a gdy Krueger zadomowił się już na salonach popkultury, stanął do walki z innymi filmowymi postaciami, między innymi z Jasonem Voorheesem) ten niezwykły czarny charakter zaczął nadużywać słów oraz czarnego humoru, stając się w efekcie – o ironio! – cieniem samego siebie. Trzy… Cztery… - Zaraz w drzwi uderzy To zresztą tylko jedna z licznych "poprawek" wprowadzonych przez producentów oraz kolejnych reżyserów do oryginalnej wizji Cravena, który nawet w trakcie tworzenia niskobudżetowego pierwszego "Koszmaru z ulicy Wiązów" musiał iść na wiele różnych kompromisów. A że w trakcie pisania scenariusza Craven korzystał dosyć mocno ze swojej autobiografii (reżyser wspomina między innymi o włóczędze, który przeraził go w wieku dziesięciu lat i stał się inspiracją dla wyglądu Kruegera), niektóre z wymuszonych zmian zabolały go także prywatnie. Najważniejszą z nich wszystkich wydaje się być modyfikacja kultowego obecnie zakończenia, w którym granica między rzeczywistością a fikcją, jawą a snem zostaje ostatecznie zamazana. Reżyser do dzisiaj nienawidzi tej końcówki, uważając ją za maksymalnie zbędną Otóż Craven pragnął happy endu, w którym Nancy pokonuje Kruegera przestając w niego wierzyć i – cięcie! – budzi się nagle ze snu, a widz uświadamia sobie, że cały film był jednym wielkim koszmarem. Producent Robert Shaye wymógł jednak na Cravenie otwarte zakończenie (w kadrze znowu zaczynają dziać się dziwne rzeczy i do końca nie wiadomo, czy Freddy rzeczywiście został zgładzony), ponieważ poczuł pismo nosem i liczył na kilka nawet kontynuacji. Dość dodać, że słynny reżyser do dzisiaj nienawidzi tej końcówki, uważając ją za maksymalnie zbędną i niszczącą całościowe filmowe wrażenie (choć prawda jest taka, że tylko dzięki niej mógł wrócił do serii dekadę później "Nowym koszmarem Wesa Cravena"). Natomiast jeszcze bardziej nie cierpi remake'u "Koszmaru z ulicy Wiązów" z 2010 roku w reżyserii Samuela Bayera, który był jednym z najbardziej dochodowych i jednocześnie najsłabszych filmów roku. Ale nadmienić też trzeba, że tego feralnego projektu wyparło się wiele innych osób w niego zaangażowanych – Rooney Mara, która zagrała tam jeszcze zanim stała się muzą Davida Finchera, była blisko pożegnania się po tym występie z aktorstwem... Pięć… Sześć… - Krzyż ze sobą nieś Wokół "Koszmaru z ulicy Wiązów" narosło przez lata wiele różnych mitów. Wedle jednego z nich twórcy zużyli ponad 2 tysiące litrów sztucznej krwi, wedle kolejnego – "topiące się" pod nogami Nancy w jednej ze scen schody zostały stworzone z kuriozalnego połączenia kleju, owsianki, mieszanki na naleśniki, zupy grzybowej i jeszcze kilku zaskakujących składników. Jednak to właśnie takie kreatywne podejście do nowych sposobów straszenia oraz świadome próby wyzbycia się schematów konwencjonalizującego się już wtedy gatunku sprawiły, że dzieło Wesa Cravena ciągle się broni przed upływem czasu. To oczywiste, że dzisiaj, w epoce wszędobylskich efektów komputerowych, scena szlachtowania biednej Tiny, pierwszej ofiary Freddy'ego, wyglądałaby lepiej wizualnie i bardziej realistycznie, jednakże straciłaby jednocześnie coś ze swojej wymowności. Foto: Materiały prasowe "Koszmar z ulicy Wiązów" - kadr z filmu Współczesne horrory są często zbyt "ładne", wystylizowane, wygładzone, podczas gdy w "Koszmarze..." podskórny niepokój kreują właśnie surowe, wymyślne, pokręcone, groteskowe efekty wykonane fizycznie na planie, przed kamerą. Tina, z pooranym szponami Freddy'ego brzuchem, unosi się pod sufit (filmowcy wykorzystali do tej sceny "pokój obrotowy", kręcąc do góry nogami, a operator siedział wraz z kamerą na specjalnym stanowisku przymocowanym do ściany), a całość jest tak zaskakująca (nawet dzisiaj!) i prezentuje się tak makabrycznie, że trudno oderwać wzrok od ekranu. W każdym kadrze "Koszmaru z ulicy Wiązów" czuć rękę myślących nad różnymi rozwiązaniami problemu ludzi, a nie rendering wykonany w bezdusznym komputerze, który z założenia nie bierze pod uwagę cudowności wynikającej z niedoskonałości. Patrząc z perspektywy 30 lat na kształt filmu Cravena, trudno wyobrazić sobie lepszą wersję, co przeładowany komputerowymi obrazami remake Bayera znakomicie podkreślił. Siedem… Osiem... - Myśl o swoim losie Paradoksalnie, wybory obsadowe również wydają się służyć całościowemu wrażeniu wyniesionemu z "Koszmaru z ulicy Wiązów", nawet jeśli – jak zostało to już wspomniane – pod względem aktorskim film Cravena nie należy do najlepszych. Wystarczy jednak odjąć z tego równania fantastycznego Roberta Englunda, który nadał Kruegerowi złowrogiej fizyczności oraz pewnego posmaku szaleństwa (inspiracją dla aktora była rola Klausa Kinskiego w "Nosferatu wampirze" Wernera Herzoga). Bez jego groteskowych ruchów, obłąkańczego śmiechu i perfidii malującej się pod charakteryzacją na twarzy Krueger najprawdopodobniej nie stałby się legendą. Z początku Kruegera miał zagrać David Warner (najbardziej wówczas znany z "Omenu" Richarda Donnera), ale byłby zbyt normalny i racjonalny, a bardziej znani aktorzy próbowaliby zapewne nadawać potworowi ze snów większej psychologii i jakiegoś człowieczeństwa. Główna obsada sprawdza się również świetnie w lekko campowej konwencji przyjętej przez Cravena, choćby tylko dlatego, że młodzi i naiwni aktorzy stanowią dobry punkt odniesienia do ekranowej psychopatii Kruegera i można z nimi sympatyzować. Z bohaterami pozytywnymi "Koszmaru z ulicy Wiązów" wiąże się także kilka ciekawostek. Otóż o rolę Heather Langenkamp walczyły między innymi Demi Moore, Courteney Cox czy Jennifer Grey, a w Glena chcieli się wcielić zarówno Charlie Sheen, John Cusack, Brad Pitt, Kiefer Sutherland jak i Nicolas Cage. Johnny Depp, który rolą Glena zadebiutował w kinie (i zaliczył najbardziej pamiętny zgon w całej serii!), przyszedł zresztą na casting zupełnie przypadkiem wraz z Jackie'em Earle'em Haleyem, który zagrał później Kruegera w remake'u Bayera. Dziewięć… Dziesięć… - Nie dla Ciebie sen Wbrew pozorom "Koszmar z ulicy Wiązów" ma także dość intrygujące drugie dno, poza wynajdywaniem coraz to nowych sposobów na brutalne wyciąganie podświadomych lęków publiczności na światło dzienne. Otóż Craven wpisał się z fabułą swojego filmu w rosnącą krytykę amerykańskich przedmieść, które były reklamowane jako oazy spokoju i niewinności. Pomijając napisy początkowe, w których Tina śni po raz pierwszy o Freddym, "Koszmar..." rozpoczyna się niczym kolejny film o sielankowym życiu nastolatków na przedmieściach (akcja dzieje się w fikcyjnym Springwood, ale w części pierwszej nazwa ta nigdy nie pada), natomiast potem reżyser z radością doprowadza do przekreślenia tegoż wizerunku. Kolejnym ciekawym wątkiem, który warto wziąć pod uwagę przy oglądaniu "Koszmaru z ulicy Wiązów", jest motyw dojrzewania. Foto: Materiały prasowe "Koszmar z ulicy Wiązów" - kadr z filmu Dorośli, nie tylko rodzice protagonistów, nie potrafią w żaden sposób poradzić sobie z całą sytuacją i ze swoim życiem (często obserwujemy ich z alkoholem lub pigułkami w rękach), podczas gdy to młodzi podejmują walkę. Aktorka Heather Langenkamp określiła wręcz film jako "opowieść o sile młodości". Przy okazji pojawiają się wątki wykluczenia społecznego oraz iście freudowskie podteksty i seksualne insynuacje. To bardziej ciekawostki, które uzupełniają całościowy wydźwięk "Koszmaru z ulicy Wiązów" niż motywy stanowiące o esencji filmu, jednakże ich obecność udowadnia po raz kolejny, że Craven nie zrealizował po prostu kolejnego wymyślnego horroru, żeby zbić łatwą kasę, lecz zaangażował się w przemyślany z każdej możliwej strony projekt, bawiąc się z percepcją publiczności i jednocześnie doprowadzając niektórych widzów do stanu przedzawałowego. Miłych snów! "Koszmar z ulicy Wiązów" to film, który zmienił diametralnie oblicze światowego horroru, wpływając również na niezliczoną ilość późniejszych twórców. Wielu widzów, którzy oglądali go w okresie premiery, wspomina ten obraz z lekkim rozrzewnieniem za dawnymi czasami i innym typem horroru, bojąc się do niego wracać w obawie przed zawodem, jednakże dzieło Wesa Cravena nie straciło aż tak wiele ze swej dawnej wyjątkowości. 30. rocznica filmu to doskonała okazja, by się o tym przekonać na własne oczy i uszy. Z kolei Freddy Krueger, który trafił na szczyty wielu prestiżowych list filmowych (znalazł się między innymi w zestawieniu "100 najlepszych bohaterów i 100 najlepszych złoczyńców na stulecie amerykańskiego kina" American Film Institute), zachował do dziś swą dawną moc i zdolność do wywoływania przyspieszonego bicia serca u największych nawet twardzieli. Cokolwiek więc byście nie robili, nie zasypiajcie!

koszmar z ulicy wiązów cały film